Rodzicielstwo: dlaczego nie chodzi o ciebie


Rodzicielstwo: dlaczego nie chodzi o ciebie

Dar rodzicielstwa otrzymałem wiosną 2013 roku. Jako zapalona czytelniczka, przez całe życie studentka psychologii i ćpuna samorozwoju, zagłębiłam się w najnowsze badania i literaturę na temat bycia „najlepszą” matką. Ale jak większość rodziców wie, nic nie może naprawdę przygotować cię na wszystko, co przynosi rodzicielstwo. Miałem wyruszyć w podróż, która ostatecznie doprowadziła do zguby mojego samorozwoju.


Kiedy urodziła się moja córka, mój świat, jakim go znałem, wstrząsnął. Wykroczyła poza szok braku snu, izolacji społecznej i pogodzenia się z nową tożsamością. Im dalej wszedłem w rodzicielstwo, tym bardziej czułem, że wszystkie moje „słabości” zostały ujawnione, w tym moje wyraźne pragnienie kontroli i brak asertywności. Czułem, że jakoś tego nie rozumiem i zawodziłem jako rodzic.

Moja córka nie reagowała na moje metody tak, jak się spodziewałem. To było jak próba wciśnięcia (hałaśliwego, kolorowego) kwadratowego kołka w (spokojny, uporządkowany) okrągły otwór. Jeszcze bardziej zagłębiłem się w samorozwój. Musiałem „naprawić” siebie i rozwiązywać moje problemy jeden po drugim. Zrobiłem to wszystko o sobie: moje niedociągnięcia, moje preferencje itp. Ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że w poszukiwaniu wiedzy na temat skutecznego rodzicielstwa potrzebowałem mniej „ja” w równaniu.

W osobistym wywiadzie dr Heather Rose-Carlson, wyszkolona na poziomie 2 Glory Level 2, psycholog wyjaśniła mi, że rodzicielstwo „nie dotyczy ciebie jako rodzica”. Chodzi o twoje dziecko. Chodzi o to, kim jest Twoje dziecko i jakie są jego konkretne potrzeby. Tylko wtedy, gdy potrafisz zrozumieć i dostosować się do tych potrzeb, możesz być najskuteczniejszy. Każde dziecko jest cenną jednostką, a uniwersalne podejście do rodzicielstwa nie wystarczy.

Patrzyłem na zachowanie mojej córki jako „efekt”, a mój styl rodzicielski jako „przyczynę”. Kiedy zmieniłem perspektywę i pozwoliłem jej unikalnym cechom i potrzebom kierować moim kursem, wszystko zaczęło się synchronizować. Postanowiłem studiować moją córkę, nie siebie. Dużo się nauczyłem. Nauczyłem się tego przede wszystkim; moja córka to nie ja! Jest wyjątkową indywidualnością. Jest towarzyska. Jest wrażliwa. Jest głośna i porywająca!


Wiem, kim ona jest i co jest dla niej ważne, więc zmuszanie jej do próby dopasowania się do mojego idealnego (spokojniejszego) świata osłabiało jej ducha i okradało ją z jej prawdziwej esencji. Ponieważ wszyscy cierpieliśmy z tego powodu, musiałem nauczyć się mówić jej językiem. Doskonalenie tych rzeczy pomogło mi dostosować właściwe podejście do jej rodzicielstwa. Pomogło mi też odrzucić niektóre z tych nierealistycznych oczekiwań, które miałem na temat tego, jak powinno wyglądać moje życie jako matki.

W 2015 roku zostaliśmy pobłogosławieni pięknym chłopczykiem! Kochanie i poznawanie wyjątkowości nowego dziecka wzmocniło to, jak różni możemy być wszyscy. Tym razem poszedłem do rodzicielstwa bardziej przygotowany. Używając metafory „pudełka czekoladek” dr Rose-Carlson, tylko do mnie należało ustalenie, jaki „smak” dostanę z moim synem. Nie do mnie należało określenie z góry tej lub najskuteczniejszej taktyki rodzicielskiej. Ponieważ mój syn wchodzi w swoje małe lata, moje podejście do niego jest zupełnie inne niż do mojej córki. To dwie zupełnie różne osoby.


Byłoby mi łatwo spróbować ustanowić standardowy zestaw „zasad” rodzicielskich, które miałyby zastosowanie do wszystkich moich dzieci, ponieważ skłoniłoby mnie to moje naturalne pragnienie sprawowania kontroli. Jednak kiedy naprawdę patrzę na moje dzieci jako jednostki, jasne jest dla mnie, że ta metoda naraziłaby nas wszystkich na porażkę.

Nie zrozum mnie źle, nasz dom nie jest domem „darmowym dla wszystkich”, w którym rządzą małe dzieci (chociaż chętnie by tak pomyślały). Właśnie nauczyłem się sztuki tłumaczenia różnych „języków” moich dzieci, aby być jak najskuteczniejszym rodzicem, i nauczyłem się szanować dary moich dzieci.


Rozwój osobisty nadal jest jedną z moich pasji i czuję, że będzie to miało pozytywny wpływ na moje dzieci. Otrzymałem jednak taki dar z nową perspektywą. Pozwalając sobie na poddanie się kontroli i bycie uczniem moich dzieci tak samo jak ich nauczycielem, nauczyłam się wartości bycia kochającą obecnością w przeciwieństwie do autorytetu. Pozwolenie na blask prawdziwych kolorów Twoich dzieci jest wspaniałym prezentem dla nich i dla Ciebie, a także wprowadza harmonię w chaos małych dzieci.