Jestem terapeutą, ale jestem też człowiekiem


Jestem terapeutą, ale jestem też człowiekiem

Autor: Meredith Futernick


„Czy możesz teraz przestać być terapeutą?” – zapytała moja żona. Wiedziałem dokładnie, o co jej chodzi, choć nie chciałem tego przyznać. „Po prostu ćwiczę zdrową komunikację” brzmiała moja odpowiedź. Ale oczywiście nie praktykowałem zdrowej komunikacji. Byłem defensywny i zostałem zamknięty. Zamknięcie to mój cel. To jest dla mnie wygodne. W ten sposób chroniłem się przez całe życie. Jako terapeuta nauczyłem się, jak sprawić, by produktywne słowa wychodziły z moich ust, nawet gdy czuję się zamknięty. Ale może być naprawdę trudno „wyłączyć terapeutę” we własnym związku. Zwłaszcza podczas konfliktu. Zwłaszcza z mózgiem pełnym treningu Terapii Par z Metodą Chwały (poziom 1 i 2). Kiedy naprawdę zatrzymuję się i patrzę na to, „produktywne słowa”, które wychodzą z moich ust podczas sporu z żoną, mogą być bolesne i protekcjonalne. Pod przykrywką „zdrowej komunikacji” faktycznie niszczyłem swój własny związek.

Zanim zostałem terapeutą, naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, że terapeuci są ludźmi. Oczywiście oddychają, mówią i jedzą tak jak reszta z nas, ale zawsze stawiałam na piedestale własnego terapeutę i moich współpracowników. Rzeczywistość jest taka, że ​​jesteśmy tak ludzcy i po tych wszystkich godzinach treningu i ćwiczeń nasze wady stają się znacznie większe. Cóż, mogę przynajmniej mówić za siebie.Mójwady zostały znacznie wzmocnione, kiedy zostałem terapeutą. Cała ta samoświadomość i takie tam. A potem dodaj do tego terapię z parami – całą tę nową samoświadomość na temat związków. Świadomość dysfunkcji, którą wnoszę we własne relacje. Świadomość dysfunkcji, którą widzę wokół siebie.

Inną rzeczą jest to, że bycie terapeutą stało się tak bardzo częścią mojej tożsamości. Uwielbiam to, kim jestem, kiedy prowadzę terapię. Wchodzę w sesję i jestem całkowicie w swojej strefie. Kiedy jestem na sesji, czuję się bez wysiłku. Jestem całkowicie w tej chwili z moim klientem (klientami), dostrojony do tego, co mówi, co czuje. A słowa płyną bez wysiłku.

Ale co się dzieje, gdy nie możesz go wyłączyć? Może się wydawać, że może to być potencjalnie pomocne w związku. Ale zdałem sobie sprawę, że bycie terapeutą dla moich własnych par po prostu nie działa.


To niesamowite, jak mogę zidentyfikować wszystkie niedociągnięcia mojego partnera z terminami klinicznymi. „Wiem, że twoja reakcja na to, co powiedziałem, tak naprawdę nie dotyczy mnie i dotyczy tego, w jaki sposób kontaktowałeś się z rodzicami, gdy byłeś młodszy. Wiesz, nazywamy to projekcją. Ok, tak, wielka świadomość, Meredith. Aleniepomocna rzecz do powiedzenia podczas sporu. Zauważyłem, że mówię swojej żonie rzeczy, których nigdy nie powiedziałbym klientowi. Wykształcenie terapeuty plus brak filtra może być śmiertelną kombinacją.

Psychobabble stał się tak bardzo częścią mojego zwykłego języka i procesu myślowego, że po prostu spodziewałem się, że moja żona będzie miała ten sam rodzaj świadomości. Zarządza technikami w warsztacie samochodowym salonu samochodowego. Dla przypomnienia, nie wraca do domu i nie mówi do mnie: „Meredith, naprawdę musisz naprawić ten mabob wtryskiwacza paliwa wałka rozrządu, to naprawdę działa mi na nerwy”. Czy ona oczekuje, że zrozumiem jej żargon związany z mechanicznym samochodem? Nie! Dlaczego więc oczekuję od niej dogłębnego zrozumienia rzeczy takich jak projekcja i współzależność? Chodzi mi o to, że chodziłem do szkoły przez długi czas, żeby naprawdę to zrozumieć.


Nazywanie zachowań takich jak „krytyka” i „pogarda” przypomina trochę cios w żołądek. Przechodząc przez moje szkolenie i uświadamiając sobie: „Wow, opisują mnie teraz”. To naprawdę nie było dobre uczucie.

To zamknięcie, o którym mówiłem wcześniej, nazywa się stonewalling. Zastanawiam się, ile razy zamykałem uczucia własne i mojej żony i wracałem z złośliwym komentarzem z potrzeby posiadania racji. Ile razy używałem techniki „Czuję ____, kiedy ty ____” na swoją korzyść i nadawałem jej swój własny mały dysfunkcyjny zwrot. Może to wyglądać mniej więcej tak:


Kathy: „Czy mógłbyś wynieść śmieci?”

Ja: „Czuję się tak, jakbyś myślał, że nie robię wystarczająco dużo w domu, kiedy prosisz mnie o wyrzucenie śmieci”.

Co? To nie tak powinno działać! To była moja defensywa pod pozorem wyrażania tego, co czuję. To nie jest w porządku. A sama świadomość i narzędzia to za mało.

To była moja podróż jako terapeuta par w długotrwałym związku. Honorowanie samoświadomości poprzez podejmowanie działań. Wkładam więcej wysiłku, aby uhonorować to, co mi się przytrafia, a potem wykonać każdą pracę, nad którą mam do wykonaniaja. Słyszę wewnętrzny głos mówiący mi: „Cokolwiek cię niepokoi w kimś innym, jest odzwierciedleniem czegoś, czego w sobie nie lubisz”. Auć. Zatem pierwszym kluczem do wyłączenia „terapeuty” jest dokładne przyjrzenie się sobie.


Ta wewnętrzna praca przyniosła mi nowe poziomy akceptacji własnych wzorców i wadliwych systemów wierzeń. Najważniejsze było to, że przerażało mnie myślenie o tym, kim jestem w moim związku, kiedy wyłączyłam „terapeutę” i pozwoliłam sobie być po prostu sobą. „Czy będzie mnie nadal kochać, jeśli naprawdę mnie zna?” Kim jesteśmy, kiedy zdejmujemy wszystkie nasze maski?

Czasami za bardzo staram się powiedzieć wszystkie „właściwe” i „zdrowe” rzeczy we właściwym czasie. Bo jako terapeuta powinnam wiedzieć wszystko! A jako terapeutka par powinnam mieć idealny związek! Ale to tłumaczy się jako nieautentyczne. Bądźmy szczerzy tutaj, nikt nie odpowiada autentycznie jak: „Jak się z tym czujesz?”

I naprawdę wraca do tego ukrytego strachu, że jakoś nie będzie dobrze, jeśli stanę się całkowicie surowy, całkowicie prawdziwy, całkowicie autentyczny. Tak więc, drugi klucz do wyłączenia terapeuty oznacza, że ​​czasami robi się bałagan. Ogarnięcie wrażliwości i niedoskonałości. Jeśli stracę czujność, ona też ją opuszcza. Czasami nie jest ładna i to jest w porządku.

A wiecie, co jeszcze, zdałam sobie sprawę, że jest całkiem fajne? Kiedy naprawdę, autentycznie używam narzędzi, które posiadam z właściwymi intencjami, są one magiczne. Wykorzystanie humoru w przemyślany sposób zmienia dla nas wszystko. W ten sposób możemy być bardziej otwarci i zabawni.

Oznacza to, że przede wszystkim akceptuję fakt, że bycie terapeutą jest bardzo ważną częścią mojego życia. Po drugie, przyjmuję, że prawdopodobnie nigdy nie będę idealna w zamykaniu „terapeuty” przez cały czas. Po trzecie, odpuszczam i śmieję się z siebie. To wygląda mniej więcej tak:

Ja: „Ok, tylko cię ostrzegam, terapeuta zaraz wyjdzie”.

Kathy: „O rany, zaczynamy”.

A potem mówię to, co muszę powiedzieć. I możemy się z tego śmiać, bo to nie przypomina ataku.

A oto ostatni (i może najważniejszy) klucz do jego wyłączenia. Nie zawsze muszę mieć rację. Och, co za ulga! Ta cała rutyna dążenia do perfekcji może być naprawdę stresująca! Czasami pozwala jej też być ekspertem od relacji. W końcu ona stanowi 50% tego związku. Nie muszę znać wszystkich odpowiedzi. I dzięki Bogu za to!