Intymność i przestrzeń


Intymność i przestrzeń

Co tak naprawdę oznacza intymność?


Ogólnie odnosi się do głębokiej i wzajemnej więzi, czegoś, czym możemy się cieszyć z innymi ludźmi, zwierzętami, naturą, a nawet Bogiem. Jednak w kontekście związków romantycznych intymność jest również rozerotyzowana. Dla mnie słowo to odnosi się zarówno do nagości namacalnej, jak i metaforycznej. Jest to miejsce, w którym zderzają się emocjonalna wrażliwość i pożądanie seksualne i jest to coś, co współtworzymy; nie możemy posiadać tego dla siebie.

Jest to również paradoksalne, ponieważ intymność seksualna może wzmocnić intymność emocjonalną, ale bez intymności emocjonalnej związek seksualny osiągnie swoje granice. Kiedy miałem dwadzieścia kilka lat, wciąż się tego wszystkiego uczyłem, a moje pomysły były splątane. Myślałem, że dużo seksu może przyspieszyć emocjonalną intymność; jakby nagość fizyczna była najlepszym sposobem (w romantycznych związkach) na rozwinięcie zaufania.

Myślę, że naprawdę postrzegałem intymność jako rodzaj fizycznego i emocjonalnego węzła, który, gdy jest wykonywany wystarczająco mocno, nigdy nie może zostać rozwiązany. Miałem nadzieję, lub założyłem, że pod warunkiem, że będziemy wystarczająco intymni, zapewnię ochronę przed samotnością, rozczarowaniem i praktycznie każdym rodzajem romantycznej straty. Byłem przerażony złamanym sercem, przekonany, że tego nie przeżyję. I tak gnałem i gnałem i gnałem. Prawie nie przestałem oddychać i patrzeć. Rzadko zadawałem sobie pytanie:czy rzeczywiście jestem gotowy, aby połączyć się w ten sposób? A czy ta druga osoba też?

Po trzydziestce to dekada nauki. Oboje rzucałem się na innych, a potem równie szybko się wycofałem. Pod pewnymi względami byłem nadmiernie ostrożny, a pod innymi nadmiernie lekkomyślny. Nauczyłem się, że intymność wymaga zarówno mówienia, jak i słuchania. Musimy być w stanie iść z kimś do przodu, ale także być cierpliwym i stać w miejscu.


Mając prawie czterdziestkę, jestem mniej bojaźliwy, bardziej pewny siebie niż w wieku dwudziestu lat. Ewoluowałem poprzez różne relacje, dużo psychoterapii i dużo czytania. Obecnie myślę o intymności jako o stopniowym złuszczaniu się zewnętrznych warstw (tych samoobronnych, społecznie skonstruowanych osobowości), przy jednoczesnym obserwowaniu odsłaniania się drugiej osoby. Ponownie, jest to proces współtworzony; musimy obserwować tak samo, jak działamy; musimy milczeć tak długo, jak mówimy. Kiedy robi się to świadomie i uważnie, rozwijanie poczucia intymności jest przywilejem i zasługą.

Nie jest to jednak proces liniowy lub prosty: warstwy, które zostały ostro oderwane, można również ponownie przyjąć, tak samo ostro. Możemy wchodzić i wychodzić z intymności, tak jak możemy się zakochiwać i odkochiwać. Kiedy pokazujemy się drugiemu w tej chwili, nie tylko jesteśmy odważni teraz, ale także ryzykujemy odrzucenie i stratę w następnej chwili – jutro. Jest kruche, ale może leczyć. Ten piękny proces jest pełen odpowiedzialności. W związku z tym powinniśmy być ostrożni, z kim zdecydujemy się współtworzyć taką intymność, aby uniknąć niepotrzebnego zniszczenia. Trudniej jest wrócić i ocalić nasze serca, niż iść naprzód i je ofiarować.


Nie sądzę, aby moje dwudziestoletnie ja kiedykolwiek to zrozumiało, ale rozwijanie głębokiej fizycznej i emocjonalnej bliskości z kimś polega w równym stopniu na poszanowaniu ich autonomii, jak na splewaniu. To nigdy nie jest bardziej prawdziwe niż na początku związku, ponieważ wszyscy mamy różne poziomy emocjonalnej dostępności i poruszamy się z różnymi „prędkościami serca” zgodnie z naszą naturą, dziedziczeniem, historią.

Podobnie jak separacja i połączenie, intymność i przestrzeń to mniej przeciwieństw, a bardziej równe. Każda definiuje drugą i działa jako przeciwwaga. Jeśli nie możemy pozwolić sobie na niezbędną fizyczną, psychiczną i emocjonalną przestrzeń niezbędną do rozwoju i utrzymania autonomii, to jak możemy naprawdę pokazać się innym? Intymność wymaga tworzenia, pielęgnowania i pielęgnowania, ale nie zniesie wymagań ani pożerania.


Nauczyłem się tego i nauczyłem się tego dobrze, kosztem przynajmniej jednego związku. Teraz wiem, że dbając o siebie i słuchając siebie (moja potrzeba przestrzeni,orazdla połączenia) toruję drogę do intymności z innym. W końcu trudno jest zaangażować się w jakikolwiek satysfakcjonujący, sensowny lub erotyczny związek, jeśli nie jestem pewien własnej granicy, gdzie kończę i zaczyna się inna. Posiadanie i zapewnienie wystarczającej ilości miejsca oznacza, że ​​jest bardziej charakterystycznyI,z kim drugi może być intymny. W przeciwnym razie jesteśmy uwikłani lub niezaangażowani. Bliskość, którą wspólnie tworzymy, może albo zapaść się we współzależność, albo wypalić się całkowicie, podobnie jak woda na słońcu.