Spotkałem kobietę moich marzeń, mieszka 2400 mil stąd


Spotkałem kobietę moich marzeń, mieszka 2400 mil stąd

By Derek Bolen


Kate i ja „poznaliśmy się” 24 stycznia 2019 r., kiedy jechałem do pracy w Filadelfii, gdzie mieszkała, i dopasowaliśmy się na Bumble. Był to najnowszy z długiej serii prezentów, które oferowała mi trzeźwość – mój profil Bumble'a był ustawiony na „nigdy nie pije”, a Kate, która również jest trzeźwa, szukała profili trzeźwych ludzi. Brzmi to dziwnie (i trochę dziwnie, ponieważ to wszystko dzieje się w aplikacji randkowej), ale w chwili, gdy spojrzałem na jej profil Bumble, wiedziałem, że nigdy więcej nie będę chciał nikogo innego. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać, było oczywiste, że chemia jest natychmiastowa – oboje byliśmy trzeźwi, w zeszłym roku odwiedziła Vancouver, gdzie mieszkam. Byłem w mieście jeszcze tylko jedną noc i pomyślałem, że zaryzykuję i zaproszę ją na randkę. Najwyraźniej tak miało być, z wyjątkiem jednego drobnego szczegółu: Kate umówiła się na kolejną randkę z Bumble tego wieczoru i nie mogła się ze mną spotkać.

Pomimo tej miażdżącej duszę porażki, byłem zdecydowany cieszyć się resztą mojego pobytu w Filadelfii. Zafundowałem sobie pyszną kolację i koktajle bezalkoholowe, wróciłem do hotelu, obudziłem się następnego ranka i udałem się na lotnisko. I ciągle pisałem do Kate. Rozmawialiśmy cały dzień, gdy złapałem dwa loty z powrotem do Vancouver. Rozmawialiśmy o wszystkim — o naszej paskudnej przeszłości, o tym, dlaczego i jak wytrzeźwieliśmy, o naszych rodzinach, o naszych randkowych historiach — żaden temat nie był zbyt dziwny ani zbyt niedostępny. Wiadomości tekstowe przerodziły się w notatki głosowe i Instagram (jak NOWOCZESNE), a Kate zasugerowała, że ​​​​mamy randkę FaceTime później w tygodniu, kiedy wróciłem do domu, aby sprawdzić, czy nasza chemia przełożyła się na najbliższe przybliżenie „prawdziwego życia”, jakie mieliśmy.

Niewiele pamiętam z tej pierwszej randki FaceTime. Pamiętam, że byłam bardziej zdenerwowana niż przed jakąkolwiek „faktyczną” randką w historii mojego życia – zabawny, ale oczywisty fakt dotyczący trzeźwych randek: nie można już tylko stępić nerwów alkoholem. Pamiętam, że miała na sobie starą bluzę Philadelphia Eagles, przez co prawdopodobnie od razu się w niej zakochałem, mimo że jestem od zawsze fanką Seahawks. Pamiętam, jak dużo się śmiałam, widziałam, jak dumna była z siebie za każdym razem, gdy mnie rozśmieszała, i jak to wywołało we mnie dziwną reakcję, gdy wydawało mi się, że moje serce wyleci z mojego ciała. Pamiętam, że pod koniec wszystko, co mogłem zrobić, to gapić się na nią, jakby była najwspanialszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem w moim życiu. Pamiętam, że jakoś przekonała mnie, żebym w maju zapisała się na dziesięciomilowy bieg w Filadelfii, żebym mógł wrócić i ją zobaczyć. Pamiętam, że niejednokrotnie myślałem: „Co się tu właściwie dzieje? Jak istnieje ta osoba i dlaczego istnieją tylko po przeciwnej stronie kontynentu, w innym kraju?”

Randki FaceTime i zauroczenie sms-ami trwało nadal, gdy pojechałem na rodzinne wakacje do Chin na dwa tygodnie. Potem Kate zaproponowała, żebyśmy podjęli nieprawdopodobnie dziwny krok, jakim jest spotkanie osobiste, więc zarezerwowaliśmy zaimprowizowany wyjazd do Denver, gdzie w końcu spotkaliśmy się w „prawdziwym życiu” przy bramce A44 międzynarodowego lotniska w Denver. Wyglądało to dokładnie jak scena z hollywoodzkiego romansu — gdyby w hollywoodzkim romansie grali przez wiele dni dwaj dziwni, niezdarni, trzeźwi ludzie z wypaczonym poczuciem humoru i nerwami. Nasza „pierwsza randka” była idealna – trzy pełne dni w pięknym Denver, bardziej otwierając się na siebie nawzajem, wykonując rzeczywiste czynności randkowe (takie jak udział w hołdzie Alanis Morissette, aby przedstawić jej kulturę kanadyjską) i komunikując się twarzą w twarz z pierwszy raz.


Od tego czasu minął wir dat FaceTime, rzeczywistych wizyt, niekończących się rozmów SMS-owych i stale rosnących od „Co ja robię?” na „To najbardziej prawdziwy związek, jaki kiedykolwiek miałem”. Dlatego:

Trzeźwe połączenie

Dla niektórych osób wytrzeźwienie oznacza po prostu zaprzestanie picia. I w porządku, jeśli tego właśnie szukasz, ale zarówno Kate, jak i ja rozumiemy, że samo „przestanie picia” nie naprawi naszego życia. Dla nas obojga nadużywanie substancji było objawem, a nie przyczyną. Oboje mamy bardzo podobne historie dotyczące tego, dlaczego piliśmy, nasze wzorce picia i litanię naprawdę okropnych rzeczy, które przydarzyły się nam obojgu, kiedy piliśmy, co pozwala nam lepiej się ze sobą odnosić. Jesteśmy w stanie otworzyć się przed sobą na najciemniejsze chwile naszego spożywania alkoholu, ponieważ wiemy, że druga osoba słucha bez osądzania – a to zaufanie przenosi się również na inne obszary naszego życia.


Możliwość bycia naszym niechlujnym, autentycznym ja i wiedzieć, że pochodzimy z miejsca zrozumienia i wsparcia, jest niesamowicie wyzwalająca. Kiedyś piłem, ponieważ nie lubiłem siebie za bardzo i miałem tę wyczerpującą publiczną osobowość, którą czułem, że muszę zachować, aby być lubianym przez innych. Dzięki połączeniu trzeźwości, introspekcji, terapii i wsparcia Kate czuję się bardziej komfortowo, autentycznie pokazując się zarówno w związku, jak i poza nim.

Kate szukała randki z kimś, kto nie pił lub przynajmniej przeszedł poważną autorefleksję – ale nawet umawianie się z innymi trzeźwymi ludźmi stanowiło wyzwanie, ponieważ zdrowienie każdego jest inne. Mamy „szczęście”, jeśli można tak powiedzieć, że mieliśmy wspólny wątek w tym, jak piliśmy, dlaczego piliśmy i dlaczego przestaliśmy pić. Ale co ważniejsze, jesteśmy w stanie podejść do siebie z autentycznością i akceptacją – obie rzeczy, które zrodziły się z naszej trzeźwości (i dużo introspekcji). Kate mówi, że to jej pierwszy sensowny związek, po raz pierwszy czuje się równa, po raz pierwszy jest sobą, bez konieczności zaspokajania oczekiwań. Dla mnie to pierwszy związek, w którym czuję się komfortowo, spuszczając czujność, kiedy bardziej martwi mnie słuchanie i kochanie osoby, z którą jestem, zamiast tego, jak jestem postrzegana, gdzie czuję się jak nasze potrzeby i wartości są na równi i do każdej sytuacji podchodzimy z zamiarem znalezienia sprawiedliwego wyniku.


Gra telefoniczna

Ten związek bardziej niż jakakolwiek inna sytuacja w moim życiu zmusił mnie do rozwinięcia umiejętności komunikacyjnych. Na początek Kate jest już jednym z najskuteczniejszych komunikatorów, jakie kiedykolwiek spotkałem, ze względu na lata pracy, którą włożyła w siebie po trzeźwości. A dzięki przestrzeni, którą stworzyliśmy, aby dzielić się otwarcie, autentycznie i bez osądów, jest niesamowicie otwarta i szczera w kwestii tego, co czuje, doświadcza, robi lub przez co przechodzi. Jest również niezwykle empatyczna i wiele razy potrafi wyczuć to, co czuję, zanim to zrobię. W wyniku jej stylu komunikacji i ponieważ chcę pokazywać się w najlepszy możliwy sposób każdego dnia, miałem okazję pracować nad tym, aby być z nią bardziej otwartym i wrażliwym, komunikować swoje własne uczucia i słuchać, aby zrozumieć słuchanie odpowiedzi, co było moim domyślnym trybem działania w zasadzie przez całe moje dorosłe życie. To chyba największe wyzwanie dla mnie i coś, czego muszę być świadomy każdego dnia.

Innym powodem jest to, że kiedy jesteś w związku na odległość, który rozpoczął się na odległość, 95% twoich interakcji odbywa się za pośrednictwem urządzenia. Przez pierwsze pięć tygodni, kiedy się znaliśmy, wszystko, co mogliśmy zrobić, to porozmawiać — a rozmawialiśmy…działka. Zanim jeszcze mieliśmy nasz pierwszy pocałunek, znaliśmy całe historie swojego życia, nawet te najbardziej niechlujne. W rezultacie mieliśmy solidne podstawy emocjonalnej intymności i wzajemnego zaufania, zanim jeszcze mieliśmy okazję do fizycznej intymności. Myślę, że w pewnym sensie pozwoliło to nam obojgu zaufać, że nasze uczucia są uzasadnione – że nie myliły nas hormony, fizyczna samotność czy desperacja, ale budowały rzeczywisty, znaczący związek.

Nie bez znaczenia jest tu także nasza trzeźwość. Niezależnie od medium, za pomocą którego się komunikujemy, tworzymy przestrzeń, w której możemy być otwarci, autentyczni i całkowicie szczerzy wobec siebie. Wiele komunikacji zależnej od technologii może czasami wydawać się puste lub mniej znaczące, ale byliśmy w stanie to złagodzić w dużej mierze dlatego, że wynikiem naszej trzeźwości było lepsze zrozumienie siebie i zwiększona świadomość innych ludzi. Dla nas przekłada się to na zdolność do lepszej otwartej i szczerej komunikacji, bez względu na to, jak nieprzyjemnie może się to wydawać, oraz na większą świadomość tego, co się nawzajem mówi/czuje. Naprawdę nie wydaje się, żeby jakakolwiek komunikacja z Kate i ze mną się marnowała.

Budowanie życia wokół, a nie na szczycie

Kiedy jesteś w związku na odległość, nie masz możliwości przypięcia całego siebie do innej osoby. To znaczy, mógłbyś, ale spędzałbyś dużo czasu samotnie leżąc w domu, czekając na oddzwonienie. Właśnie zrobiłem matematykę, a Kate i ja spędziliśmy 15 rzeczywistych dni ze 161, które znaliśmy w swojej obecności – dając nam dużo czasu na skupienie się na własnym życiu, hobby, marzeniach, i pragnienia.


Dla Kate jest to prowadzenie udanej grupy spotkań na trzeźwo dla kobiet w Filadelfii, spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi, współzawodnictwo w triathlonie, wędrówki piesze, a ostatnio zdobycie nowej pracy, co stanowi dla niej wielką zmianę kariery. Dla mnie to spędzanie czasu z synem, praca nad projektami freelancerskimi, bieganie, produkcja dwóch podcastów, wędrówki i wciąż znajdowanie czasu na spędzenie tutaj z moim kręgiem towarzyskim. Popełniłem błąd, że zacząłem się z kimś spotykać i poświęciłem mu całe swoje życie w sposób, który był całkowicie niezdrowy. Posiadanie tych obowiązkowych granic, które umożliwiają nam robienie tych rzeczy dla siebie, oraz wzajemne wsparcie i zachęta do ich realizacji, nie tylko robi różnicę tu i teraz; to ustalanie granic i zachowań, które będą nam nadal służyć, gdy w końcu zbliżymy się do dystansu. Oczywiście nadal staramy się dzielić się tym, co robimy — czy to podczas rozmowy FaceTime, wysyłamy filmy przez Instagram, czy wysyłamy szybką wiadomość tekstową, aby powiedzieć, co robimy — w obu przypadkach z nas, to przemyślany sposób komunikowania, że ​​wciąż myślimy o sobie, pomimo odległości.

Dzieli nas granica i 2402 mile (to 3867 km dla moich rodaków), ale nigdy nie czułem się bliżej innej osoby. Oczywiście są wady — trudno przegapić fizyczny dotyk kogoś, gdy ma się ciężki dzień, powrót do „prawdziwego” życia po jednej z naszych podróży zawsze sprawia wrażenie, jakbym budził się ze snu, a są zdecydowanie wiele trudnych rozmów i decyzji logistycznych, które nadejdą, ale gdybyś spytał któregoś z nas, doświadczenie budowania relacji, która obejmuje cały kontynent i wspólnego odbycia tej podróży, jest tym, na które żadne z nas nie zamieniłoby wszystko.